Wśród ludzi takich jak On, sztuczne diamenty budzą skrajne emocje. Nie można przecież stać i spokojnie patrzeć jak do świata zbudowanego na autentyczności, doskonałości i absolutnym pięknie wkradają się fałsz i przeciętność.
Czy to tylko niewielka rysa na nieskazitelnej branży, czy zwiastun groźnych zmian? O wartości unikatów w czasach sieciówek opowiada Marcin Marcok, właściciel firmy MART DIAMONDS.
Wywiad dla magazynu SILESIA BUSINESS & LIFE (05-07`2019)
Należy chyba zacząć od ustalenia nazwy produktu, o którym będziemy rozmawiać. Przyznam, że określenie „sztuczne diamenty” brzmi mało szlachetnie.
Sam się nad tym zastanawiam. Gdyby kilkadziesiąt lat temu moi starsi branżowi koledzy zarejestrowali diament jako znak towarowy, żaden sztuczny kamień nie mógłby być tytułowany tą nazwą i nie mielibyśmy problemu. Stało się jednak inaczej, ale bez względu na słowa, których użyjemy, to zawsze będzie tylko sztuczny substytut naturalnego kamienia.

Czyli wszystko zaczyna się od dobrego marketingu?
Oczywiście, szczególnie kiedy produkt faktycznie takiej promocji potrzebuje. Bez słowa „diament” ten produkt już na starcie byłby skazany na porażkę, bo prawdopodobnie nikt by się nim nie zainteresował. Próba budowania czegoś nowego na tak doskonałej „marce” jak diament to po prostu najłatwiejsza droga. I tu wszystko składa się w całość – tak nazwa, jak i sam produkt są drogą na skróty przez branżę zbudowaną na niepowtarzalności i doskonałości, których na szczęście nie da się podrobić.
Z jednej strony mówimy o absolutnie unikatowych kamieniach, a z drugiej, na horyzoncie mogą za chwilę pojawić się „diamentowe sieciówki”.
Niestety, ale nie wierzę, żeby te dwa światy kiedykolwiek się spotkały. Właścicieli diamentów cechuje wysoka świadomość, że oto posiadają coś wyjątkowego, jedynego i bardzo cennego. Piękno to coś niepowtarzalnego, coś co wybitnie odstaje od reszty i zachwyca swoją odmiennością. Piękno nie jest powtarzalne i nie występuje w hurcie. To odczucie, które towarzyszy właścicielom diamentów za każdym razem, kiedy na nie spojrzą. Wszystko można próbować kopiować i naśladować, ale to nigdy nie będzie oryginał. Kopie obrazów, podróbki luksusowych zegarków czy torebek, to tylko bezwartościowe przedmioty, które nie budzą żadnych emocji.
Ale jednak wyroby diamentopodobne zaczynają się pojawiać również w Polsce. Czy ogłoszenie końca ery wydobycia diamentów naturalnych nie jest idealnym momentem, by spróbować podbić rynek?
Dla całej branży to czas, który stanowi poważne wyzwanie, ale z pewnością nie zwiastuje kryzysu, a rynek nie rozwija czerwonego dywanu przed producentami fałszywek. W ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat giełdowe ceny naturalnych diamentów poszybują w górę, a kamienie znajdujące się w rękach prywatnych właścicieli znacznie zyskają na wartości. Od kilku lat coroczny średni wzrost cen najrzadszych diamentów różowych wynosi około 12%. To pokazuje, że pozycja kamieni unikatowych jest niezagrożona i będzie się tylko umacniać. Wygaszanie kopalń to kolejny bodziec do refleksji, z jak rzadkim dziełem natury mamy do czynienia. W mojej opinii, w diamentowym świecie nie ma miejsca na sztuczność, która jest zaprzeczeniem wszystkiego, czemu branża oddana jest od dziesięcioleci.

Na naturalne klejnoty stać tylko wybranych, a sztuczne diamenty to zupełnie inne pieniądze.
Oczywiście, jak każda alternatywa, jest tylko gorszą wersją oryginału – musi być tańsza. Kupując naturalny diament inwestujemy w unikat, w coś, co już nigdy się nie powtórzy, bo nie ma dwóch takich samych diamentów. Kamienie syntetyczne to nic innego jak produkt z matrycy w seryjnym wydaniu, którego wartość nigdy nie wzrośnie. Nigdy nie będzie to kamień przekazywany przez pokolenia jako forma finansowego zabezpieczenia na przyszłość.
Czyli nie ma mowy o traktowaniu diamentów syntetycznych jako formy inwestycji na lata?
Nie, ponieważ czynnikiem decydującym o wartości kamienia jest jego autentyczność. To słowo klucz – jeśli coś nie jest niepowtarzalnym wytworem natury, a jedynie bagatelnym ułamkiem masowej produkcji, to nie ma podstaw, by wartość takiego przedmiotu rosła. Należy pamiętać, że z biegiem lat technologia będzie taniała, a więc i sam produkt będzie stawał się coraz bardziej powszechny. Diamenty naturalne są ekskluzywne i elitarne. Jeśli kogoś na nie stać, ma całą paletę innych fantastycznych kamieni do wyboru – szlachetnych i naturalnie pięknych. Wybór podróbki zawsze będzie najgorszym wyborem.
Mówi się, że sztuczne diamenty staną się kamieniem milenialsów – może i powszechnym, ale pozyskiwanym w sposób, który nie ingeruje w naturę. Przyzna Pan, że argument proekologiczny jest często podejmowany.
Kopalnie podlegają dziś ogromnym restrykcjom i każde miejsce, po zakończeniu eksploatacji, zostaje doprowadzone do stanu jak najbardziej zgodnego z pierwotnym. Jednocześnie wątpię, żeby młodzi ludzie świadomi zagrożeń ekologicznych uwierzyli, że jakakolwiek produkcja nie wpływa negatywnie na środowisko naturalne. Praca w kopalniach nie wiąże się z używaniem środków chemicznych, czego nie można powiedzieć o produkcji laboratoryjnej. Tu potrzebne są wysokociśnieniowe maszyny, w których dochodzi do wielu procesów fizycznych i chemicznych, po których pozostaje masa odpadów i „chemicznych śmieci“. No i oczywiście potrzeba mnóstwa energii elektrycznej. Jaki ślad na naturze odciska wysokie zużycie prądu nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.
Procesy chemiczne, wysokociśnieniowe maszyny… a gdzie marzenia o tym najszlachetniejszym „oczku” w pierścionku? Co z romantyzmem, ludzie już go nie potrzebują?
Ależ oczywiście, że potrzebują! To jest czynnik, który sprawia, że jestem spokojny o naszą branżę, bo emocji i miłości, które stoją za diamentami nie da się podrobić. Świadomość, że zasługujesz na coś wyjątkowego, co kilka miliardów lat czekało na Ciebie jest niesamowita, a moment gdy bierzesz swój diament do ręki niepowtarzalny. W życiu każdego z nas są takie chwile, które zapamiętamy na zawsze. Wypełnione najczystszymi intencjami, oddaniem i prawdą. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby Harry oświadczył się Meghan fałszywym diamentem. Pewne wartości po prostu nie podlegają dyskusji.
A Pana Klienci, jak reagują, kiedy przekazuje im Pan diamenty?
To zawsze niezwykła i bardzo prawdziwa chwila, zwieńczenie drogi, którą razem przeszliśmy w poszukiwaniu idealnego kamienia. Przez lata pracy z Klientami nigdy nie spotkałem nikogo kto nie byłby podekscytowany i wzruszony tą chwilą i kogo ten moment by nie cieszył. Każdy kamień w kolekcji budzi tak samo duże emocje, jak ten pierwszy. Jest tak samo wyjątkowy, niepowtarzalny i doskonały. To, co w naturalnych diamentach jest najwspanialsze to fakt, że ich piękno nigdy nie przeminie. Wartość materialna kamienia daje spokój i pomaga zabezpieczyć przyszłość, a blask i uroda zawsze przyprawiają o szybsze bicie serca. Diament to idealna równowaga. Serce i rozum w pełnym porozumieniu. Uczuć i natury nie da się oszukać.